Większość z Nas zapewne interesuje się choć w małym stopniu kosmetykami. Być może nie wszyscy malują się codziennie - np. ja przyznaję się do tego, aczkolwiek w święta lub jakieś inne ważne uroczystości często sięgamy chociaż po podstawowe kosmetyki, w tym szminkę. Podkreślanie ust jest jednym z moich ulubionych kroków w makijażu. Osobiście stawiam na rzucające się w oczy odcienie. Na rynku mamy setki szminek w przeróżnych kolorach, ale czy macie już swoją wymarzoną? Jeśli znalazłyście piękny kolor, to czy jest trwały? Może brakuje Wam w tej szmince pięknego zapachu lub smaku? Warto też zadać sobie pytanie, czy dba o usta? Jeśli jeszcze nie znalazłyście swojego ideału lub po prostu Wasza ulubiona szminka mogłaby mieć jeszcze dodatkowe plusy, to myślę, że ten wpis Was zaciekawi. ;)
Zapraszam!
W Lip Lab mamy możliwość wykonać tak naprawdę swoją własną szminkę albo błyszczyk. Ja dostałam możliwość stworzenia szminki, dlatego na niej się skupię. Warsztaty odbyły się podczas targów Beauty Days w Warszawie. Dostało się na nie dwanaście różnych osób z konkursu, w tym właśnie ja. Powyżej możecie zobaczyć jak przygotowano dla nas stanowiska. Z boku każdy mógł oglądać nasze poczynania.
Na początek obejrzeliśmy prezentację, która zakończyła się konkursem. Doszłam do finału, bo odpowiedziałam dobrze na wszystkie pytania, jednak jeszcze jedna osoba dała sobie z nimi radę, dlatego organizatorzy wymyślili szybko pytanie do dogrywki, przy której niestety dałam plamę. Miałyśmy zgadnąć, który kolor jest najbardziej odpowiedni dla kur, a ja się tak zestresowałam (że doszłam tak daleko), przez co nie zdołałam powiedzieć żadnego koloru. 🤦♀️🤦♀️ Cóż, życie nieśmiałej osoby jest ciężkie, ale trzeba pracować nad swoimi wadami i nie przejmować się porażkami. 💪
Po prezentacji dostaliśmy rękawiczki i założyliśmy na siebie fartuszki. Na początek tworzenia szminki dano nam do wyboru kilka przykładowych kolorów, ja wybrałam wtedy ciemny odcień czerwieni. Do wyboru był też rodzaj szminki, większość osób wzięła mat. Po wstępnych wyborach dostaliśmy przepis, a w międzyczasie rozdano nam też szablony na których później pracowaliśmy. Rozdano też narzędzia i bazę, więc musiałam już schować aparat. Dlatego szablonu niestety nie mam jak pokazać. Na pierwszy rzut oka wyglądało to dosyć skomplikowanie, ale wyjaśniono nam wszystko dokładnie i cały czas przy nas czuwano i pomagano nam przy każdym ruchu.
Na stole już od samego początku mogliśmy podziwiać różne tubki z pigmentami, brokatami jak i zapachami. Jednak dopiero później odwiedziliśmy się, że dla uzyskania odpowiedniej konsystencji nie można przesadzić z ilością. Dostaliśmy dlatego dokładny zakres kolorów podzielonych na tabelki. W każdej z tabelek można było dodać ograniczoną ich ilość.
Zabawa z mieszaniem była naprawdę świetna. Nie ukrywam, że uzyskanie koloru marzeń zajmuje naprawdę sporo czasu, bo po dodaniu każdej kropli nowego koloru pojawiają się nowe pomysły. Przy tworzeniu od razu można było wypróbować dany kolor na ustach, więc łatwiej było ocenić, czy dany kolor jest dla nas. Zaglądanie na kolorki innych uczestników też potrafiło zmienić nasz pomysł o 180 stopni. Gdy już udało się nam stworzyć ten odpowiedni kolor, dostaliśmy możliwość dosypania brokatu. Ja z tego skorzystałam, choć nie było to obowiązkowe. Użyłam małej ilości najbardziej sproszkowanego brokatu, dzięki czemu szminka nie jest brokatowa, ale dużo zyskuje w świetle. Lekkie rozświetlenie dodaje trójwymiarowości. ;)
Następnie przyszła kolej na zapachy. Można było wybrać zapach szminki jak i jej smak, cudownie prawda? 😍 Zapach mojej szminki pachnie "egzotycznie" natomiast smak to "brzoskwiniowy sorbet".
Na koniec dolano nam olejki, aby nasza przyszła szminka dbała odpowiednio o usta. Gotową masę przerzuciliśmy do pojemniczków i oddaliśmy je podpisane, aby resztą mogli się zająć organizatorzy. Końcowy etap to zmiksowanie naszej masy w specjalnej maszynce i przelanie jej do formy.
Po godzinie szminka była już gotowa i czekała na mnie w pięknym opakowaniu. Zalecono schowanie jej do lodówki na 2 godziny - tak też zrobiłam po powrocie do hotelu. Kolejnego dnia mogłam się już cieszyć własną szminką. Tak się prezentuje! 😊
Jak ją oceniam?
Nie jest to neonowy róż, ale nie jest też zaliczany do nudziaków. Mocno podkreśla usta i czuję się w nim kobieco. Naprawdę się z nim polubiłam! Dotychczas moimi ulubionymi szminkami były te, które zastygają i nie rozmywają się. Ta jest niestety ich przeciwieństwem, bo jest kremowa i może brudzić. Na szczęście mój strach przed taką konsystencją okazał się naprawdę niepotrzebny, bo ta szminka naprawdę bez problemu sprawdzi się na cały dzień. Po zjedzeniu posiłku, gdy szminka trochę się zmyje wystarczy potrzeć wargami o siebie i tak naprawdę nie trzeba nic poprawiać, bo pozostaje równie przyjemny, nieco jaśniejszy odcień. Całkowite odświeżenie też nie należy do problematycznych.
Najbardziej ciekawiło mnie, czy matowa szminka naprawdę nie będzie mi wysuszać ust. Całe szczęście i w tym przypadku się sprawdziła. Kosmetyki użyte przy produkcji szminki są podobno jednymi z lepszych, a do naszej masy i tak były dolewane odżywcze olejki. Myślę, że zaciekawić Was może również opinia zapachu i smaku. Tu niestety się zawiodłam. Smaku nie czuć w ogóle, co bardzo mnie smuci, a zapach nie jest egzotyczny, ale w tym przypadku i tak bardzo przyjemny, taki typowo szminkowy, jednak nie sztuczny. Opakowanie jest wygodne, zwykłe czarne. Koszt takiej zabawy na dzień dzisiejszy to ok. 130 zł za jedną osobę. Warto wybrać się w grupie, wtedy wychodzi taniej. Pomysł na własną szminkę z pewnością sprawdzi się też jako prezent.
Osobiście, mimo drobnych wad, chętnie wybiorę się kiedyś po kolejną!
Comments